Day1 - poniedziałek Pokrzepieni udanym wyjazdem do Tajlandii, ruszamy w kolejną podróż. Pakujemy to co niezbędne i w drogę na lotnisko.
WROCŁAW To Nasz pierwszy lot z Wrocławia. Lotnisko bardzo czyste i przyjemne. Dojadamy śniadanie i z wcześniej wydrukowanymi kartami pokładowymi idziemy prosto do odprawy. Punktualny boarding i my na końcu pakujemy się do samolotu.
Wizz: Wrocław 06:40 => 08:20 Eindhoven Koszt: 97,00zł/osoba z bagażem powiększonym i WDC
EINDHOVEN W Eindhovem mamy trochę czasu na przetestowanie Naszych plecaków, wszystko idealnie pasuje i mieści się w "koszykach"
:) Już Wiemy, że jeden z plecaków spokojnie można zabierać (nie wypchany) jako mały podręczny do Wizz'a.
Zostajemy na lotnisku, pogoda nie rozpieszcza w tym dniu holendrów. Kupujemy niewielkie śniadanie (8 Euro
:lol: ) i odpoczywamy po lekko zarwanej nocy. Z wcześniej wydrukowanymi kartami pokładowymi idziemy do odprawy, następnie punktualny boarding i my na końcu pakujemy się do samolotu. Marokański klimat już jest, chłopki w sukienkach i ninjutsu lejdis.
Ryanair: Eindhoven 13:50 => 16:20 Fez Koszt: 147,00zł/osoba dwa podręczne w cenie
:)
FES Na lotnisku w Fes tradycyjnie, wypełniamy papierki i przechodzimy odprawę paszportową. i pierwsze SALAM ALEJKUM Wymieniamy walutę w kantorze: 1$=7,87MAD ... tuż za rogiem w kolejnym kantorze kurs 1$=8,01MAD
:( Pierwsze MAD stracone. Wychodzimy z lotniska i kierujemy się prosto na "przystanek" Na przystanku, po szybkiej konwersacji, wraz z Chilijczykiem, Marokańczykiem, Francuzem i Polką (pozdrawiamy;) ) pakujemy się do Grand Taxi (20MAD/osoba) i jedziemy na dworzec kolejowy w Fes. Nie wiedziałem, że do starego Mercedesa 7 osób wejdzie i jeszcze jest miejsce dla psa
;)
W Fes plan jest prosty ... dostać się do Merzugi więc szukamy przewoźnika Supratours. Na forum wyczytałem, że to gdzieś przy Grand Taxi. Po nieudanych poszukiwaniach musiałem dopytać miejscowych no i doznaliśmy pierwszego zderzenia z barierą językową
:shock: Na dworcu w informacji, można było się porozumieć i otrzymujemy sensowne wskazówki. To tuż przy dworcu
:)
Kupujemy bilety. Fes 21:00 => 6:00 Merzuga [470km] Koszt: 180MAD (ok. 67zł) transfer bezpośredni
Ze względu, że mamy trochę czasu i wcześniej nic zaplanowanego, to ruszamy "na żywca w miasto". Błąkając się ulicami, trafiamy na Carrefoura. Postanawiamy zrobić zakupy przed wyjazdem na pustynię. Ceny jak w PL, a o alkoholu trzeba na wstępie zapomnieć. Zaopatrujemy się priorytetowo w wody mineralne (1,5l=5MAD) z obawy, że w Merzudze nie będzie tanio i mieliśmy rację. Kierując się w stronę Supratours, siadamy w tubylczej knajpce na szybkim posiłku (bagietka z warzywami i kurczakiem=15MAD, Cola 0,2=7MAD). W sklepie obok kupujemy jeszcze coś na drogę: placek chlebowy=1,5MAD i banany. Uzupełniamy kosmetyki o jednorazówkę z Gillette=3MAD, która chyba by nie przeszła odprawy lotniskowej w podręcznym. Chcąc skorzystać przed podróżą z toalety kierujemy się na dworzec kolejowy. Tam dostajemy olśnienia
:shock: Na moim telefonie jest godzina 19:20, na zegarku na ręce również, gdyż ustawiłem wg telefonu, a dworcowy zegar pokazuje już 20:20 ... Przesunąłem godzine w telefonie, po tym jak telefon sam ustawił sobie strefę czasową. Już tego nie skorygowałem i gdyby mnie nie nacisnęło na "pęcherz" to nocujemy w Fes
:lol:
O 20:45 docieramy pod Supratours, autokar już stoi. Okazuje się, że większe bagaże należy dodatkowo opłacić i umieścić w bagażniku autokaru (5MAD/sztuka). Niewiedza pozwoliła mi na zaoszczędzeniu tych kilku marokańskich "pierdolników".
Z kilkuminutowym opóźnienie ruszamy w drogę. Autokar w połowie pełny. Miejscowi i turyści. Siadamy z tyłu z nadzieją, że spokojnie rozłożymy się i prześpimy, nie zdając sobie sprawy, że na biletach są przydzielone miejsca
:) Jazda autokarem okazuje się "drogą krzyżową". Nocka dosyć zimna, szczególnie podczas przejazdu w górach. Szalony kierowca, kręte drogi jak to w terenie górzystym, non stop hamowanie ... przyśpieszanie ... hamowanie ... przyśpieszanie, a klimatyzacja daje nam w kość. Prawie plułem lodem ... w czerwcu w Maroku. Dobrze, że mamy chociaż polary i dopinane nogawki do spodenek
8-).
Day2 - wtorek
MERZUGA Po męczącej nocce około 6:15 jesteśmy na miejscu. Noclegi zakupiliśmy wcześniej przez internet. W sumie i dobrze, bo naganiacze prawdopodobnie jeszcze spali. Zresztą jak cała Merzuga. Jeden z miejscowych, czekający na gościa podróżującego Naszym autokarem, dopytuje czy mamy hotel. Informujemy go o Naszych noclegach, po czym On załatwia Nam transport do hotelu i tak zabieramy się po drodze z pewną Chinką, która miała wykupione noclegi w rejonie Naszego hotelu. Z centrum jedziemy jakieś 10 minut ... miasto śpi, słonko już nie ... robi się ciepło. Dziękujemy za transport, dajemy 20MAD napiwku i zadowoleni o 7:00 wkraczamy do Naszego hotelu (a check in od 14:00
:D )
W hotelu cisza, spokój, przy wejściu na kocach śpi jakichś dwóch Berberów. Kierujemy się na taras za hotelem, by poczekać aż ktoś się zbudzi. W końcu widzimy to co chcieliśmy zobaczyć ... Erg Chebbi
Zastanawia Nas jednak fakt dużej ilości piasku w każdym zakamarku hotelu, poprzewracane stołki, mielizna zamiast basenu, itp. Nie tak to miało wyglądać
:( Pytamy w recepcji świeżo przebudzonego właściciela o kilka kwestii związanych z pobytem. Niestety na pokój musimy poczekać, bo w nocy przeszła burza piaskowa i zasypało ich po same uszy ... zagadka rozwiązana! Zapisujemy się przy okazji na wycieczkę w głąb Erg Chebbi. Koszt: 300MAD/os. (bo mamy noclegi w hotelu), dla osób z zewnątrz 350MAD/os. W planie: transfer na wielbłądach do obozu przed zachodem słońca, kolacja w obozie, nocleg, transfer do hotelu po wschodzie słońca, śniadanie kontynentalne w hotelu.
Resztę dnia spędzamy wypoczywając po nocnej podróży na leżakach przy "zamulonym" basenie. Accuweather pokazuje 44 stopnie, lecz przyjemny lekki pustynny wiaterek nie pozwala w pełni tego odczuć.
Zamawiamy na obiad sandwiche z mięsem i warzywami=25MAD, cola, sprite itp 0,33l=10MAD, wola 1,5l=10MAD.
Ok 13:00 możemy zrobić check in. Bardzo fajny, klimatyczny pokoik z klimatyzacją, niestety bez TV (a mistrzostwa w zenicie). W całym hotelu darmowy internet. Ok 18:00 zbieramy się do wyjazdu w głąb Erg Chebbi.
Wydmy robią niesamowite wrażenie! Po około godzinnej travelingu docieramy na miejsce. Kilkanaście namiotów rozstawionych pomiędzy wydmami to Nasza baza noclegowa. Cała wycieczka liczy w sumie 11 osób + 3 osobowa ekipa organizacyjna. Musimy chwilę poczekać na zewnątrz, bo nocna piaskowa burza tutaj również zagościła. Leżąc na "mącznym" piasku popijamy herbatkę i zajadamy orzeszki.
Niestety nie jest dane Nam zobaczyć zachód słońca, gdyż od strony gór pokazało się trochę chmur. W obozie przygotowania do kolacji ... sałatka warzywna z ryżem i chlebem, a także tradycyjne marokańskie Tajine. Do tego miętowa herbata i półmisek z arbuzem i melonem. Wszystko było przepyszne!
Zbliża się noc ... a na niebie pojawia się tysiące gwiazd. Leżing i gwiazding. Cisza i spokój. Czas spać. Szybka toaleta (gdzie kto chce ... miejsca w końcu dużo) i równie szybkie zakwaterowanie
:) na leżance pod gołym niebem lub w namiocie na ziemi.
Day3 - środa
Wstajemy o 5:45, nie było zachodu, ale wschód obowiązkowo. Poranna toaleta gdzieś wśród wydm i wspinamy się na szczyt pobliskiej wydmy, by tam z niecierpliwością oczekiwać na wschód słońca ... Około godziny 7:00 ruszamy w drogę powrotna na hotelowe śniadanie. W drodze powrotnej spójnie stwierdzamy, że Erg Chebbi to priorytetowe miejsce w Maroku.
W hotelu szybka normalna poranna "toaleta" i śniadanie, a resztę dnia spędzamy na wypoczynku przy hotelowym basenie.
Wieczorem spacer po okolicy, rozliczamy się z hotelowych należności i umawiamy poranny transport (free) do miasta na autobus.
Day4 - czwartek
Poranny autobus do Ouarzazate odjeżdża o 8:00. Transport do miasta umówiony mamy na 7:45 ... śniadanie od 7:30. Kompletujemy resztę naszego bagażu i 7:15 schodzimy na śniadanie ... no tak ... cicho wszędzie, głucho wszędzie, nic się nie dzieje
:) Hotelowy "boy" śpi w kącie na kanapie. Ale nie ma co panikować. Boy dospał co trzeba, wziął 10 sekundową poranną toaletę, ubrany w sumie był. Z kuchni dobiegał odgłos sokowirówki ... będzie sok z pomarańczy ... i był
:) świeżutki, zimniutki ... pycha. No i ta herbata, gorąca i słodka siekiera ... rewelacyjnie dobra i gasząca o dziwo pragnienie.
Gotowi do wyjazdu ... transport do miasta pustymi ulicami w 5 minut. Kupujemy bilety. Merzuga 8:00 => 15:30 Ouarzazate [435km] Koszt: 180MAD (ok. 67zł) transfer bezpośredni + 5MAD za bagaż
Pizarro07 napisał:Błąkając się ulicami, trafiamy na Carrefoura. Postanawiamy zrobić zakupy przed wyjazdem na pustynię.Ceny jak w PL, a o alkoholu trzeba na wstępie zapomnieć.Jeśli mówimy o tym samym sklepie:
To wystarczy zasięgnąć języka u miejscowych i naszym oczom ukazuje się:
:P
Dokładnie tak. W niemal każdym Carrefourze jest taka jaskinia. Praktycznie w każdym mieście alkohol można kupić. W Marrakeszu kawałek przed Ogrodami Majorelle znaleźliśmy taki niby mini market w stylu "alkohole świata" a w środku ilość alku powaliła na kolana.Niestety w środku zdjęcia nie pozwolono nam zrobić.
Pokrzepieni udanym wyjazdem do Tajlandii, ruszamy w kolejną podróż.
Pakujemy to co niezbędne i w drogę na lotnisko.
WROCŁAW
To Nasz pierwszy lot z Wrocławia. Lotnisko bardzo czyste i przyjemne.
Dojadamy śniadanie i z wcześniej wydrukowanymi kartami pokładowymi idziemy prosto do odprawy.
Punktualny boarding i my na końcu pakujemy się do samolotu.
Wizz: Wrocław 06:40 => 08:20 Eindhoven
Koszt: 97,00zł/osoba z bagażem powiększonym i WDC
EINDHOVEN
W Eindhovem mamy trochę czasu na przetestowanie Naszych plecaków, wszystko idealnie pasuje i mieści się w "koszykach" :)
Już Wiemy, że jeden z plecaków spokojnie można zabierać (nie wypchany) jako mały podręczny do Wizz'a.
Zostajemy na lotnisku, pogoda nie rozpieszcza w tym dniu holendrów.
Kupujemy niewielkie śniadanie (8 Euro :lol: ) i odpoczywamy po lekko zarwanej nocy.
Z wcześniej wydrukowanymi kartami pokładowymi idziemy do odprawy, następnie punktualny boarding i my na końcu pakujemy się do samolotu.
Marokański klimat już jest, chłopki w sukienkach i ninjutsu lejdis.
Ryanair: Eindhoven 13:50 => 16:20 Fez
Koszt: 147,00zł/osoba dwa podręczne w cenie :)
FES
Na lotnisku w Fes tradycyjnie, wypełniamy papierki i przechodzimy odprawę paszportową.
i pierwsze SALAM ALEJKUM
Wymieniamy walutę w kantorze: 1$=7,87MAD ... tuż za rogiem w kolejnym kantorze kurs 1$=8,01MAD :( Pierwsze MAD stracone.
Wychodzimy z lotniska i kierujemy się prosto na "przystanek"
Na przystanku, po szybkiej konwersacji, wraz z Chilijczykiem, Marokańczykiem, Francuzem i Polką (pozdrawiamy;) ) pakujemy się do Grand Taxi (20MAD/osoba) i jedziemy na dworzec kolejowy w Fes. Nie wiedziałem, że do starego Mercedesa 7 osób wejdzie i jeszcze jest miejsce dla psa ;)
W Fes plan jest prosty ... dostać się do Merzugi więc szukamy przewoźnika Supratours. Na forum wyczytałem, że to gdzieś przy Grand Taxi.
Po nieudanych poszukiwaniach musiałem dopytać miejscowych no i doznaliśmy pierwszego zderzenia z barierą językową :shock:
Na dworcu w informacji, można było się porozumieć i otrzymujemy sensowne wskazówki. To tuż przy dworcu :)
Kupujemy bilety.
Fes 21:00 => 6:00 Merzuga [470km]
Koszt: 180MAD (ok. 67zł) transfer bezpośredni
Ze względu, że mamy trochę czasu i wcześniej nic zaplanowanego, to ruszamy "na żywca w miasto".
Błąkając się ulicami, trafiamy na Carrefoura. Postanawiamy zrobić zakupy przed wyjazdem na pustynię.
Ceny jak w PL, a o alkoholu trzeba na wstępie zapomnieć.
Zaopatrujemy się priorytetowo w wody mineralne (1,5l=5MAD) z obawy, że w Merzudze nie będzie tanio i mieliśmy rację.
Kierując się w stronę Supratours, siadamy w tubylczej knajpce na szybkim posiłku (bagietka z warzywami i kurczakiem=15MAD, Cola 0,2=7MAD).
W sklepie obok kupujemy jeszcze coś na drogę: placek chlebowy=1,5MAD i banany. Uzupełniamy kosmetyki o jednorazówkę z Gillette=3MAD, która chyba by nie przeszła odprawy lotniskowej w podręcznym.
Chcąc skorzystać przed podróżą z toalety kierujemy się na dworzec kolejowy.
Tam dostajemy olśnienia :shock: Na moim telefonie jest godzina 19:20, na zegarku na ręce również, gdyż ustawiłem wg telefonu, a dworcowy zegar pokazuje już 20:20 ... Przesunąłem godzine w telefonie, po tym jak telefon sam ustawił sobie strefę czasową. Już tego nie skorygowałem i gdyby mnie nie nacisnęło na "pęcherz" to nocujemy w Fes :lol:
O 20:45 docieramy pod Supratours, autokar już stoi. Okazuje się, że większe bagaże należy dodatkowo opłacić i umieścić w bagażniku autokaru (5MAD/sztuka). Niewiedza pozwoliła mi na zaoszczędzeniu tych kilku marokańskich "pierdolników".
Z kilkuminutowym opóźnienie ruszamy w drogę. Autokar w połowie pełny. Miejscowi i turyści.
Siadamy z tyłu z nadzieją, że spokojnie rozłożymy się i prześpimy, nie zdając sobie sprawy, że na biletach są przydzielone miejsca :)
Jazda autokarem okazuje się "drogą krzyżową". Nocka dosyć zimna, szczególnie podczas przejazdu w górach. Szalony kierowca, kręte drogi jak to w terenie górzystym, non stop hamowanie ... przyśpieszanie ... hamowanie ... przyśpieszanie, a klimatyzacja daje nam w kość. Prawie plułem lodem ... w czerwcu w Maroku. Dobrze, że mamy chociaż polary i dopinane nogawki do spodenek 8-).
Day2 - wtorek
MERZUGA
Po męczącej nocce około 6:15 jesteśmy na miejscu. Noclegi zakupiliśmy wcześniej przez internet.
W sumie i dobrze, bo naganiacze prawdopodobnie jeszcze spali. Zresztą jak cała Merzuga.
Jeden z miejscowych, czekający na gościa podróżującego Naszym autokarem, dopytuje czy mamy hotel.
Informujemy go o Naszych noclegach, po czym On załatwia Nam transport do hotelu i tak zabieramy się po drodze z pewną Chinką, która miała wykupione noclegi w rejonie Naszego hotelu.
Z centrum jedziemy jakieś 10 minut ... miasto śpi, słonko już nie ... robi się ciepło.
Dziękujemy za transport, dajemy 20MAD napiwku i zadowoleni o 7:00 wkraczamy do Naszego hotelu (a check in od 14:00 :D )
W hotelu cisza, spokój, przy wejściu na kocach śpi jakichś dwóch Berberów. Kierujemy się na taras za hotelem, by poczekać aż ktoś się zbudzi.
W końcu widzimy to co chcieliśmy zobaczyć ... Erg Chebbi
Zastanawia Nas jednak fakt dużej ilości piasku w każdym zakamarku hotelu, poprzewracane stołki, mielizna zamiast basenu, itp.
Nie tak to miało wyglądać :(
Pytamy w recepcji świeżo przebudzonego właściciela o kilka kwestii związanych z pobytem. Niestety na pokój musimy poczekać, bo w nocy przeszła burza piaskowa i zasypało ich po same uszy ... zagadka rozwiązana!
Zapisujemy się przy okazji na wycieczkę w głąb Erg Chebbi.
Koszt: 300MAD/os. (bo mamy noclegi w hotelu), dla osób z zewnątrz 350MAD/os.
W planie: transfer na wielbłądach do obozu przed zachodem słońca, kolacja w obozie, nocleg, transfer do hotelu po wschodzie słońca, śniadanie kontynentalne w hotelu.
Resztę dnia spędzamy wypoczywając po nocnej podróży na leżakach przy "zamulonym" basenie. Accuweather pokazuje 44 stopnie, lecz przyjemny lekki pustynny wiaterek nie pozwala w pełni tego odczuć.
Zamawiamy na obiad sandwiche z mięsem i warzywami=25MAD, cola, sprite itp 0,33l=10MAD, wola 1,5l=10MAD.
Ok 13:00 możemy zrobić check in. Bardzo fajny, klimatyczny pokoik z klimatyzacją, niestety bez TV (a mistrzostwa w zenicie). W całym hotelu darmowy internet.
Ok 18:00 zbieramy się do wyjazdu w głąb Erg Chebbi.
Wydmy robią niesamowite wrażenie! Po około godzinnej travelingu docieramy na miejsce.
Kilkanaście namiotów rozstawionych pomiędzy wydmami to Nasza baza noclegowa.
Cała wycieczka liczy w sumie 11 osób + 3 osobowa ekipa organizacyjna.
Musimy chwilę poczekać na zewnątrz, bo nocna piaskowa burza tutaj również zagościła.
Leżąc na "mącznym" piasku popijamy herbatkę i zajadamy orzeszki.
Niestety nie jest dane Nam zobaczyć zachód słońca, gdyż od strony gór pokazało się trochę chmur.
W obozie przygotowania do kolacji ... sałatka warzywna z ryżem i chlebem, a także tradycyjne marokańskie Tajine.
Do tego miętowa herbata i półmisek z arbuzem i melonem.
Wszystko było przepyszne!
Zbliża się noc ... a na niebie pojawia się tysiące gwiazd. Leżing i gwiazding. Cisza i spokój. Czas spać.
Szybka toaleta (gdzie kto chce ... miejsca w końcu dużo) i równie szybkie zakwaterowanie :) na leżance pod gołym niebem lub w namiocie na ziemi.
Day3 - środa
Wstajemy o 5:45, nie było zachodu, ale wschód obowiązkowo. Poranna toaleta gdzieś wśród wydm i wspinamy się na szczyt pobliskiej wydmy, by tam z niecierpliwością oczekiwać na wschód słońca ...
Około godziny 7:00 ruszamy w drogę powrotna na hotelowe śniadanie.
W drodze powrotnej spójnie stwierdzamy, że Erg Chebbi to priorytetowe miejsce w Maroku.
W hotelu szybka normalna poranna "toaleta" i śniadanie, a resztę dnia spędzamy na wypoczynku przy hotelowym basenie.
Wieczorem spacer po okolicy, rozliczamy się z hotelowych należności i umawiamy poranny transport (free) do miasta na autobus.
Day4 - czwartek
Poranny autobus do Ouarzazate odjeżdża o 8:00. Transport do miasta umówiony mamy na 7:45 ... śniadanie od 7:30.
Kompletujemy resztę naszego bagażu i 7:15 schodzimy na śniadanie ... no tak ... cicho wszędzie, głucho wszędzie, nic się nie dzieje :)
Hotelowy "boy" śpi w kącie na kanapie. Ale nie ma co panikować. Boy dospał co trzeba, wziął 10 sekundową poranną toaletę, ubrany w sumie był. Z kuchni dobiegał odgłos sokowirówki ... będzie sok z pomarańczy ... i był :) świeżutki, zimniutki ... pycha. No i ta herbata, gorąca i słodka siekiera ... rewelacyjnie dobra i gasząca o dziwo pragnienie.
Gotowi do wyjazdu ... transport do miasta pustymi ulicami w 5 minut.
Kupujemy bilety.
Merzuga 8:00 => 15:30 Ouarzazate [435km]
Koszt: 180MAD (ok. 67zł) transfer bezpośredni + 5MAD za bagaż
OUARZAZATE